8 grudnia 2013

Chleb kukurydziany z Listopadowej Piekarni

Z okazji Mikołajek będę się chwalić.
O takie piękne chleby sobie piekę! Wspaniale stawać się coraz bardziej doświadczonym piekarzem:)
Kolejne weekendowe pieczenie za mną, tym razem piekłyśmy chleb kukurydziany wg Hamelmana na poolish, czyli polskim rozczynie drożdżowym, przepis podała Małgorzata Zielińska, a akcję zorganizowały nieocenione Amber i Margot.

Zacierałam ręce, bo przepis wydawał się wyjątkowo prosty, ale tak nie było...
Jako, że o ponad miesiąca zamieszkuję tereny Jamiego Olivera, Nigelli Lawson, Nigela Slatera... i wielu innych, produkty, które znałam, nabierają dla mnie nowego znaczenia.
Wybrałam się do sklepu celem zakupu mąki kukurydzianej. Na półce widzę Cornflour, niewiele myśląc biorę. W domu nastawiam poolish, czekam cierpliwie 12 godzin, zaczynam kolejny etap pieczenia. Otwieram mąkę kukurydzianą i ... przeżywam szok. To co wsypałam na wagę jest białe i bardziej przypomina mąkę ziemniaczaną.
Sięgam więc do czeluści internetu i dowiaduję się, że cornflour to skrobia kukurydziana, służy np do zagęszczania sosów i nie ma wiele wspólnego z mąką, której ja potrzebuję. Ta właściwa, nazywa się cornmeal.
Ruszam zatem na poszukiwania. Jeden sklep, drugi...w końcu sukces! Cornmeal ląduje w koszyku.
Uffff
Znowu nastawiam poolish i tym razem wszystko idzie zgodnie z planem.

Niech to, Drodzy Czytelnicy będzie dla Was przestroga, że nie zawsze to co wydaje się oczywiste takie jest:)

Weekendowe pieczenie jak zwykle w doborowym towarzystwie i we wspaniałej atmosferze.

Zerknijcie na ich wypieki! Warto !



Przepis podaję za Amber 


Chleb kukurydziany na poolish czyli polskim rozczynie drożdżowym wg Hamelmana

składniki na zaczyn „poolish”:
125g maki pszennej 550
125g wody
0,5g drożdży świeżych (mniej niż ¼ łyżeczki drożdży instant)


ciasto właściwe
250g maki 550
125g maki kukurydzianej
190g wody
1 łyżeczka soli
7g drożdży świeżych (plaska łyżeczka instant)
1,5 łyżki oleju
250g zaczynu j.w.



W przeddzień pieczenia zrobić zaczyn poolish. Rozmieszać drożdże w wodzie, dodać mąkę i całość wymieszać. Przykryć folia i odstawić na 12 do 16 godzin w temp pokojowej.
Następnego dnia mąkę kukurydziana rozmieszać z drożdżami rozprowadzonymi w wodzie, wymieszać i odstawić na ok. 15 minut.
W tym czasie mąka kukurydziana powinna trochę napęcznieć, co powinno ułatwić późniejsze wyrabianie ciasta. Dodać pozostałe składniki chleba i wyrabiać (mikserem ok. 3 minut – poziom 1). Mąka kukurydziana nie jest łatwa do wyrabiania. Dlatego ważne jest aby na tym etapie skontrolować jeszcze konsystencje ciasta, w miarę potrzeby dodać maki lub wody. Wyrobić jeszcze raz około 3 minut (mikser – poziom 2).
Odstawić przykryte do wyrośnięcia na półtorej godziny, w międzyczasie po ok 45 min wyjąc, lekko odgazować, uformować kule i znowu odstawić.
Wyjąć z miski jeszcze raz odgazować i uformować z grubsza, przykryć i dać odpocząć 10-20 minut. Uformować na blacie zgrabny bochenek z ładnie napiętą powierzchnia, na ile się da i ułożyć w koszyku do wyrastania na 1,5 godziny w temp ok. 24 st.
Piekarnik nagrzać do 240 st C (z kamieniem jeśli ktoś ma). Bochenek zgrabnie przerzucić z koszyka na łopatę, szybko naciąć, a potem przerzucić na kamień, jednocześnie wlewając do formy ustawionej na dnie piekarnika pól szklanki wrzątku.
Kiedy chleb zacznie się rumienić, otworzyć na chwilkę drzwiczki piekarnika, żeby usunąć nadmiar pary. Piec ok. 40 minut.
Smacznego!!!



29 listopada 2013

Dorsz z makaronem po tajsku




Podczas naszego szwendania się z T. po Azji tajska kuchnia zapadła nam głęboko w pamięci. Nie wiem dlaczego do tej pory nie podzieliłam się z Wami wrażeniami, ale obiecuję, że to nadrobię.
Pierwszym daniem jakie jadłam było Nam Kang Sai ( น้ำแข็งใส) czyli kruszony lód, skąpany w słodkim syropie, z różnymi dodatkami, galaretkami, fasolkami, kukurydzą itp. Można zamówić ten deser w dwojaki sposób. Pierwszy- ty mówisz co chcesz, drugi - sprzedawca nakłada to, co uznaje za stosowne.
Wybrałam ten drugi i z coraz większymi oczami przyglądałam się co wesoła Tajka nakłada mi do miseczki.
" Gdzie te wspaniałe smakołyki, o których mi mówiono?" myślałam, siorbiąc jedną łyżkę za drugą. 
Nie smakowało mi. 
To było trzy lata temu i dziś uśmiecham się na wspomnienie tej historii. Nam Kang Sai jadłam jeszcze nie raz i miałam o wiele milsze wrażenia, niż tamtego dnia. Od tamtej pory nie jadłam w Tajlandii nic co by mi nie posmakowało, każdy kolejny posiłek wiązał się z wydawaniem pomruków zachwytu.
W tym roku, wracając wypchałam swój plecak pastami i przyprawami, by móc w domu odtworzyć to, co tak bardzo lubię.

Dorsz po tajsku

Ryba
Filet z dorsza
suszone chilli (dowolnie)
sok wyciśnięty z połówki cytryny
7 suszonych liści limonki kaffir
1 główka czosnku
przyprawa tandoori masala
oliwa

Makaron
makaron ryżowy z brązowego ryżu 
3 pałki selera naciowego 
1 cebula
1 łyżka świeżej bazylii
2 łyżki sosu sojowego
1 łyżka sosy ostrygowego
3 łyżki słodko kwaśnego sosu chilli

Piekarnik rozgrzej do 190 stopni.

Rybę umieść w żaroodpornym naczyniu. Oprósz solą, pieprzem i tandoori masala.
Wlej do naczynia sok z połowy cytryny oraz oliwę. Filet obłóż listkami limonki i ząbkami z główki czosnku. 

Piecz ok 20 minut.

Makaron ugotuj.
Seler i cebulę pokrój i podsmaż na tłuszczu, dodaj 2 łyżki sosu sojowego i po chwili gotowy makaron.
Dodaj sos ostrygowy i sos chilli.Podsmażaj jeszcze przez chwilę.
Filet możesz ułożyć na porcji makaronu lub podawać jako dodatek.

Smacznego! 


18 listopada 2013

Wołowina wyborna

Mam notes Hemingwaya. To znaczy firmy, której notesy upodobał sobie Pan Ernest, także liczę na jego wsparcie i wyjątkową lekkość pióra. Spodziewajcie się postów na najwyższym poziomie literackim:) 
Notes jest wspaniały. W idealnym rozmiarze, elastycznej okładce i ma masę miejsca na zapiski.
Szkoda, że będzie aktualny dopiero w przyszłym roku, bo już dziś chętnie poczyniłabym w nim notatki. 
Dotychczas korzystałam z kalendarza i notesu, w którym zbierałam informacje i pomysły dotyczące bloga. Ten system dość znacznie obciążał moją torbę i kręgosłup. Tym razem, będę miała wszystko w jednym miejscu i to pod opieką mistrza pióra. 
Na Święta pod choinką powinny się znaleźć kuchenne gadżety ikon gastronomii, a wtedy nie będę miała sobie równych:)

Wołowina Wyborna

500 g wołowiny
250 g świeżego boczku
pieczarki/ kilka suszonych prawdziwków
4 cebule
1 szklanka czerwonego, wytrawnego wina
2 ząbki czosnku
kilka suszonych śliwek
2 łyżki koncentratu pomidorowego
odrobina mąki
sól, pieprz

Oczyszczone mięso zbij w całości i pokrój w kostkę. Dopraw solą, pieprzem i obtocz w mące.
Przyrumień na rozgrzanej patelni i przełóż do garnka.
Na patelni podsmaż boczek, cebulę i czosnek. Gdy całość będzie się rumienić dodaj pokrojone w paski śliwki i grzyby.
Przełóż całość do garnka z mięsem, zalej winem i duś pod przykryciem około godzinę.
Na 15 minut przed podaniem dodaj koncentrat pomidorowy.
Smacznego!


25 października 2013

Najlepsza drożdżówka babci Agaty, z gruszkami i akcja "Jak gruszki na wierzbie"

To najlepsza drożdżówka jaką jadłam. Przepis trafił do mnie w ostatniej chwili przez wyjazdem i nie mogłam się doczekać kiedy go wypróbuję, a że brałam udział w akcji "jak gruszki na wierzbie" stwierdziłam, że połączę te dwie spawy. Akcję organizowała Ania. Początkowo myślałam, żeby przygotować chutney, ale po zdobyciu przepisu na drożdżówę wiedziałam, że to nie może być nic innego:) Jestem niezmiernie ciekawa, co przygotowały dziewczyny i Wam też polecam zajrzeć do:

Przepis mówi o dwóch blaszkach, ja korzystałam z 1 i tym sposobem powstała MEGA drożdżówka, dlatego doradzam użycie 2. Wtedy będziecie mieli więcej pysznego ciasta na dłużej i aromat gruszek będzie bardziej wyczuwalny. Ciasto tak pięknie urosło, że kawałki owoców trochę zginęły w jego pierzynie:)

Drożdżówka babci Agaty z gruszkami 

1 kg mąki
6 jaj
10 dkg świeżych drożdży
1 kostka masła
1 szklanka cukru
1/2 łyżeczki (małej) soli
1/2 l mleka

Dodatki:
1/2 tabliczki gorzkiej czekolady
5 gruszek
orzechy włoskie


Mleko podgrzej, odlej około 3/4 szklanki.
W rondelku rozpuść masło.

W odlanym (3/4 szklanki) mleku rozpuść drożdże dodając 1/3 szklanki cukru i 4 łyżki mąki. Odstaw.

Przygotuj dodatki, gruszki obierz i pokrój, czekoladę pokrusz na mniejsze kawałki. Pokrój grubo orzechy.

Mąkę, jaja, pozostały cukier, sól, mleko z masłem rozmieszać ( żeby ręka, lub łyżka odstawały)
Dodaj wyrośnięty rozczyn i dobrze wymieszaj.

Wyłóż na blachę, wysmarowaną tłuszczem lub wyłożoną papierem do pieczenia.
Dodaj dodatki i odstaw w ciepłe miejsce, aby wyrosło.

Piekarnik nagrzej do 180 stopni.
Piecz 15 minut w 180 stopniach, potem zmniejsz do 150 i piecz na złoty kolor, do "suchego patyczka".

Smacznego!!!!



18 października 2013

Placek z jabłkami i kruszonką z musli

W końcu, po wielu próbach udało mi się usiąść do komputera, z którym ostatnio widujemy się rzadziej.
Rzadziej widuję się też z moim piekarnikiem, a jabłka czekały, by znaleźć się w szarlotce zdecydowanie za długo.
Po obejrzeniu programu Annabel Langbein, która robiła świetne ciasto z jabłkami zapragnęłam takiego samego, a raczej podobnego, bo przepisu niestety - nie zapisałam. ( Swoją drogą pomysły Annabel bardzo mi odpowiadają i zachęcam Was do prześledzenia kilku odcinków)
Z powodu braku orzechów oraz z powodu mojego lenistwa jako kruszonkę wykorzystałam orzechowe musli, które sprawdziło się idealnie, a cały sposób przygotowania jest banalnie prosty:) Dorzuciłam również garść jagód goji, co znacznie podniosło wartość odżywczą:)
Zapraszam!


Ciasto z jabłkami i kruszonką z musli

200 g masła
3-4 jabłka Szara Reneta
150 g drobnego cukru
3 jajka duże lub 4 małe
mała garść jagód goji ( opcjonalnie)
2 łyżki cukru waniliowego
300 g mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżka kakao

Kruszonka
2 garści musli orzechowego
2 łyżki oliwy
1 łyżka brązowego cukru

Jabłka obierz i pokrój na kawałki.
Mąkę przesiej, dodaj do niej proszek do pieczenia,cukier waniliowy, cynamon i kakao.
Masło rozpuść w rondlu, dodaj jabłka i duś przez kilka minut.
Zdejmij z ognia.
Dodaj cukier, wymieszaj. Następnie dodaj jajka, dosyp jagody goji.
Wsyp suche składniki, połącz masę i wylej do formy wyłożonej papierem do pieczenia.

Przygotuj kruszonkę: musli połącz z oliwą i brązowym cukrem. Posyp wierzch ciasta.

Piecz w 180 stopniach ok 40 minut.

Smacznego !


4 października 2013

Chleb Oliwkowy i moja chlebowa historia

Jeśli rok temu powiedzielibyście mi, ze będę piekła chleby na zakwasie pomyślałabym, że jesteście, albo szaleni, albo stroicie sobie ze mnie żarty:) Niemniej jednak wasza wiara we mnie byłaby wyjątkowa miła i z niedowierzaniem czekałabym na ten dzień. I choć wydawało mi się to niemożliwe ten dzień nastąpił.
Pierwszy bochenek na zakwasie upiekłam dzięki Kasi z bloga Chillibite, która przywiozła mi zakwas na ten przepyszny, wieloziarnisty chleb (klik).  To dzięki Kasi właśnie, rozpoczęła się moja przygoda z tego typu wypiekami.(Za co bardzo gorąco dziękuję!:) 
Drugi "zakwasowiec" to wynik wspólnego, weekendowego pieczenia w którym brałam udział. Biorąc pod uwagę moje "doświadczenie" rozumiecie z jakim namaszczeniem czytałam każdą kolejną linijkę przepisu, który przygotowała dla nas Wisła z bloga Zapach Chleba.
Musiałam zmierzyć się z wieloma pojęciami, o których dotąd nie miałam pojęcia:) 
Miałam wielką tremę, ale udało się i chleb wyszedł przepyszny. Jestem z siebie dumna:) ( nawet upiekłam go ponownie) 
Moja radość jest tym większa, że piekłam w doborowym towarzystwie: 



Dziękuję Wam dziewczyny, ze towarzyszyłyście mi w tych pionierskich krokach i razem ze mną napisałyście rozdział w mojej "chlebowej" historii:)

Zapraszam!

Pszenny chleb oliwkowy

Przepis pochodzi z książki "Bread" J. Hamelmana, a został znaleziony na stronie Bread & Companatico.
Podaję za Wisłą.

Zaczyn płynny
30 g aktywnego zakwasu (może być pszenny lub żytni) 
150 g mąki pszennej, chlebowej
180 g wody

Wszystkie składniki wymieszaj i pozostaw na blacie kuchennym na 12- 16 godzin

Ciasto chlebowe
360 g płynnego zaczynu
360 g wody ( lekko ciepłej) 
720 g mąki  ( to jest 90 g mąki pszennej pełnoziarnistej + 630 g mąki chlebowej) 
2 łyżeczki soli 
200 g oliwek ( odcedzonych i osuszonych) ja dodałam mniej

Połącz zaczyn z wodą, dodaj pozostałe składniki prócz oliwek i wyrabiaj robotem 3 minuty na pierwszym biegu, a następnie 3 minuty na drugim. Dodaj oliwki i wyrób tak, by połączyły się z ciastem.

Zostaw do wyrośnięcia, pod folią na 2,5 godziny. W tym czasie odgazuj dwukrotnie, delikatnie rozciągając i składając.

Podziel ciasto na dwa małe bochenki (lub uformuj z 1100 g ciasta bochenek, a z pozostałych 500 g zrób foccacię) 

Bochenek ma wyrastać w lodówce przez 12- 18 godzin. Można go też pozostawić do wyrośnięcia na blacie przez 1-2 godziny. ( robiłam i tak i tak:)

Piecz na wygrzanej blasze w piekarniku nagrzanym do 250 stopni, przez 15 minut z parą, a następnie bez pary w temperaturze 220 stopni przez kolejne 15- 20 minut.

 Smacznego!



29 września 2013

Kluski śląskie

Przez ostatni tydzień byłam na przymusowej, płynnej diecie. Masa jogurtów, przecierów, kremów. Niby smacznie, ale wszystko co w nadmiarze może po pewnym czasie "wyjść bokiem". 
Tym razem nie było inaczej. Dużo czasu spędziłam na planowaniu ze szczegółami co zjem, kiedy już będę miała możliwość. Na pierwszym miejscu uplasowała się kanapka z masłem i jajkiem na twardo, soczysty pomidor,a zaraz potem gęsty gulasz. Z kopytkami...albo nie..z kluskami śląskimi! 
To ciekawe, że zamiast wysublimowanych smaków, w "kryzysie" wracamy do tych prostych, dobrze znanych.

Do tej pory kluski śląskie przyrządzałam z przepisu "mierzonego" ,ale jakiś czas temu przeglądając prasę kobiecą znalazłam prosty i łatwy do zapamiętania sposób. 

Kluski śląskie 

ok 1 kg ziemniaków
mąka ziemniaczana
2 jajka

Ziemniaki ugotuj w posolonej wodzie. Ostudź i przepuść przez praskę.
Masę włóż do miski, wyrównaj wierzch. Podziel na 4 części, wyjmij 1 z nich i połóż na górze, a powstałe miejsce wypełnij mąką ziemniaczaną i wbij 2 jajka. 
Całość dokładnie wymieszaj.
Dłonie posyp delikatnie mąką.
Z ciasta formuj kluseczki, zrób wgłębienia.
Gotuj w osolonej wodzie, od wypłynięcia minutę. 
Smacznego!






25 września 2013

Czekoladowe muffiny z buraczkiem


Przeczytałam ostatnio, że skoro nadeszła jesień, trzeba już teraz zacząć walkę z sezonową depresją. Jednym ze sposobów jest dostarczanie dużych dawek magnezu i wcinanie czekolady:)
Nie wiem jak Wam, ale mi taka profilaktyka bardzo się podoba! 
Czekolada naprawdę ratuje życie w różnych życiowych opresjach, a do tego jest pyszna. 
Kiedyś nie piekłam muffin wcale, ale odkąd spróbowałam nie mogę się zatrzymać, a ilość pomysłów wydaje mi się nieograniczona.
Te muffiny są wspaniale czekoladowe, mięciutkie i wilgotne. Pycha! 

Czekoladowe muffiny z buraczkiem

2 jajka
120 g cukru
200 g gorzkiej czekolady
125 g masła
100 ml mleka (7 łyżek)
1 łyżka rumu 
10 łyżek maślanki 
2 starte na drobne wiórki surowe buraki
750 g mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody 
1 łyżeczka cukru waniliowego


Piekarnik rozgrzej do 200 stopni.
Masło i czekoladę stop w kąpieli wodnej.
Jajka ubij z cukrem. Do masy jajecznej dodaj roztopioną czekoladę, buraki, rum, mleko i maślankę. Wymieszaj.
Wsyp suche składniki. Wymieszaj. Piecz ok 15 minut w 200 stopniach. 

Smacznego! 


17 września 2013

Sałatka z fasoli na ciepło

Czy mówiłam już, że bardzo lubię fasolę? Przez lata, moja fascynacja podsycana była przez kino                  i telewizję.
Sceny, gdzie samotny wędrowiec siada przy ognisku, ze smakiem zjada podgrzany posiłek - puszkę fasoli w sosie działały na moją wyobraźnię mocniej niż porządny kubek kawy. Fasola, to danie dla prawdziwych twardzieli.
Co można znaleźć w kuchennej szafce, w opuszczonym domu w Missisipi, kiedy inwazja zombie/epidemia/ złoczyńcy splądrowali teren, a ludność przymiera głodem? Puszkę fasoli.
Fasola ratuje życie:)

Zapraszam!

Sałatka z fasoli 

1 puszka białej fasoli
1 por ( biała część)
1/3 szklanki białego wytrawnego wina
1 czerwona papryka
czosnek (według uznania)
szczypiorek
sól, pieprz

Paprykę pokrój drobno.
Na patelni podsmaż białą część pora razem z fasolą ( odsączoną). Dodaj wyciśnięty czosnek, białe wino i duś,aż płyn odparuje.Dopraw solą i pieprzem do smaku.
Na sam koniec dodaj paprykę czerwoną i szczypiorek. Odstaw, papryka "dojdzie" w cieple.
Smacznego!

p.s. przepis pochodzi z brulionów , notatki na podstawie programu Anny Olson ,oryginał tutaj .





13 września 2013

Obwarzanki pomarańczowe

Po minionym tygodniu należało mi się odrobina odpoczynku i chwila dla siebie. Cóż, rozleniwiłam się, a że ostatnio jestem wyjątkową szczęściarą i na brak wolnego czasu nie narzekam (robię się przez to okropnie zdezorganizowana, a czas przecieka mi przez palce) to kilka dodatkowych spraw wybiło mnie z rytmu:) 
A może potrzebowałam tylko pretekstu żeby zjeść te ciasteczka? :)
Nie ważne!
Równie dobrze może to być pogoda, która sama chwyta za rękę i kieruje mnie ku rozgrzewającym smakom. A takie są te obwarzanki. Słodkie, z nutą pomarańczy...
Zjedz je pod kocem, w piżamie, popijając gorące mleko lub kakao.

Obwarzanki pomarańczowe 

źródło: Kuchnia polska Hanny Szymanderskiej 


100 g mielonych migdałów
100 g cukru pudru
otarta skórka z 2 pomarańczy
łyżka soku z pomarańczy
2 żółtka 

Na parze utrzyj żółtka z cukrem, do białości. Cały czas mieszając dodaj pomarańczową skórkę i sok           z pomarańczy. Całość podgrzej, odstaw do wystudzenia.
Wymieszaj z mielonymi migdałami. 
Z masy kształtuj małe obwarzanki i ułóż na blasze przykrytej papierem do pieczenia. 
By ułatwić sobie pracę ręce możesz zwilżyć odrobinę zimną wodą. 
Wstaw blaszkę do nagrzanego piekarnika (190 stopni)  po czym zmniejsz temperaturę do ok 140 stopni    
i susz. 
Smacznego! 




2 września 2013

Babka z białek

Moją główną intencją, kiedy zaczynałam prowadzić tę stronę było "przerobienie" wszystkich przepisów 
z brulionów mojej mamy. Stwierdziłam, że kiedy zrobię je wszystkie, opanuję sztukę gotowania do perfekcji, nauczę się przyrządzać to co sama lubię jeść i w ogóle będę lepsza:) 
Tymczasem w natłoku inspiracji, bruliony i zeszyty odeszły na dalszy plan. Ich miejsce zajmowały kolejne książki kucharskie, smakołyki znalezione w sieci, czy moje pomysły własne.
Nie poddaję się jednak tak łatwo i ową propozycją oficjalnie rozpoczynam serię przepisów z zeszytów Bochny.
Kilka z nich już znacie.
Torcik Baltexpo, to prościutkie ciasto bananowe , czy sycące ciasto ryżowe .
Dziś czas na babkę z białek.

Babka z białek

8 białek
25 dkg cukru pudru
7 dkg mąki ziemniaczanej
8 dkg maki pszennej
10 dkg topionego masła
bakalie (opcjonalnie)

Masło rozpuść i odstaw do wystudzenia.
Piekarnik nastaw na 170 stopni.
Białka ubij na sztywną pianę, dodaj cukier puder i dalej ubijając wlewaj po kropelce przestudzony tłuszcz. Dodaj obie mąki i wymieszaj.
Piecz ok 40 minut.
Smacznego!




28 sierpnia 2013

Klopsiki z pieczoną papryką

Sprzątam lodówkę. Z resztek, z rzeczy "na potem", kupionych pod wpływem chwili. Staram się robić przemyślane zakupy, korzystać z listy i nie oglądać się na boki,ale nadal nie do końca umiem pohamować żądze i często kupuję za dużo.Bo coś mi wpadnie w oko, jest w promocji, albo po prostu "może będę miała ochotę potem":) 
Te klopsiki powstały z tego, co wymagało natychmiastowego zużycia. Były też pieczone ziemniaki                i śmietana.
W idealnym świecie jem je z ziemniakami pieczonymi prosto z ogniska, ale moje domowe ognisko w formie piekarnika zdało egzamin:) 

Możecie podawać je z sosem, ale według mnie są tak pyszne, że dodatki są tu zbędne.

Klopsiki z pieczoną papryką

250 g mięsa mielonego
1 łyżka bułki tartej
1 papryka żółta 
2 łyżki posiekanego koperku
1 jajko
1 łyżeczka suszonej szałwii
listki z kilku gałązek świeżego tymianku
sól,pieprz

Nastaw piekarnik na 200 stopni.

Mięso wymieszaj z jajkiem, bułką tartą i ziołami. Dopraw solą i pieprzem. Odstaw.
Paprykę oczyść, pokrój, skrop oliwą i piecz ok 30 minut w piekarniku, skórką do dołu. 
Gotową włóż do blendera i zmiksuj na gładkie puree. 
Dodaj do mięsa.
Wilgotnymi dłońmi formuj z mięsa małe kulki. Usmaż. 
Smacznego! 



20 sierpnia 2013

Szybki obiad.

Szybki post, szybki posiłek.
Są takie dni kiedy czas stanowi towar deficytowy, a jeść trzeba.Wtedy wkraczam ja z dzisiejszym postem.
Ten pomysł podpatrzyłam u jednej z najbardziej gościnnych osób jakie znam.
NIKT nigdy nie wyszedł od niej głodny i czasem myślę, że to ona powinna prowadzić blog, a nie ja:)
(Korzystając z okazji serdecznie Ci za to dziękuję! :)
Ostatnio, kiedy niczym Flash, przygotowała dla nas bardzo smaczny posiłek, pomyślałam, że nie mogę dłużej trzymać tego sekretu tylko dla siebie, że ta tajemnica mi ciąży i chcę ją wyjawić światu:)
Otrzymałam zgodę, więc oto jest.
Zapraszam(y)

p.s. Znam jeszcze kilka osób, co świetnie karmią, więc bądźcie czujni:)


Schabowy na szybko:

schab
sos sojowy

Schab myjemy, osuszamy oczyszczamy.
Kroimy na kotlety ,ewentualnie rozbijamy.
Smarujemy obficie sosem sojowym.
Smażymy.

Dodatki dowolne;)

Bon Appetit!


16 sierpnia 2013

Tarta z kurkami i cielęciną


 Każdego roku w sierpniu, przychodzi jeden deszczowy dzień, po którym czuję, że idzie jesień. Wieczory stają się chłodne, mam ochotę na herbatę z cytryną i ubieram skarpetki:) No a jak zobaczyłam dynie na straganach to już wiedziałam, że lato odpuściło. 
Szykuję się więc powoooli do zimy i piekę tartę z kurkami.
Zapraszam!

Tarta z kurkami i cielęciną.

źródło: Magazyn Shape 09-2008 z moją małą modyfikacją. 

Na formę do tarty o średnicy 26 cm.

farsz: 
300 g cielęciny ( lub innego mięsa)
300 g kurek
2 małe cebule
100 ml czerwonego wytrawnego wina
2 jajka
łyżka tartego parmezanu
świeży tymianek

ciasto:
150 g ziemniaków
225 g mąki
40 g świeżych drożdży
1 łyżeczka cukru
sól, pieprz
olej do wysmarowania formy

Przygotuj ciasto.
Ziemniaki ugotuj w mundurkach.
Drożdże rozpuść w 1/3 szklanki letniej wody, dodaj łyżeczkę cukru i szczyptę soli. Odstaw.
Ziemniaki obierz i ciepłe ugnieć na gładką masę, dodaj rozpuszczone drożdże, mąkę i 1/3 łyżeczkę soli.
Ciasto ugnieć, przykry ściereczką i odstaw na pół godziny.

farsz:
Kurki oczyść, większe pokrój.
Cielęcinę umyj, osusz i pokrój w kostkę.

Na oliwie podsmaż cebulę pokrojoną w kostkę, dodaj mięso i zalej winem. Dorzuć grzyby i duś całość do odparowania wody. Dopraw solą, pieprzem i świeżym tymiankiem.

Piekarnik rozgrzej do 200 stopni.
Ciasto rozwałkuj do 0,5 cm i wyłóż nim formę wysmarowaną olejem. Wyłóż farsz.
Jajka roztłucz i wymieszaj z łyżką parmezanu. Wylej na farsz.
Piecz około 30 minut.

Smacznego!





14 sierpnia 2013

Argentyńskie pierogi Sorrentinos

W ramach samorozwoju staram się myśleć bardziej pozytywnie:) Skupiać się na dobrych i fajnych momentach. Dlatego co wieczór, staram się sobie przypomnieć 3 wspaniałe rzeczy, które przytrafiły mi się danego dnia. Te pierogi trafiły na tę listę. Są wspaniałe, a w połączeniu z pomidorowym sosem powodują, że nie mam ich dość. Nawet teraz, gdy o nich myślę cieknie mi ślinka. Radzę Wam porcję zamrozić, by mieć je pod ręką, gdy najdzie Was ochota. Ja tak zrobiłam!

Sorrentinos - argentyńskie pierogi

źródło: Magazyn Kuchnia nr 9- 2012

250 g mąki
2 łyżki oliwy
1 łyżka soli
1 szklanka gorącej wody
200 g mozzarelli
100 g szynki (użyłam szwarcwaldzkiej)
1/2 szklanki startego parmezanu
250 g ricotty

Mąkę wsyp do dużej miski, po środku zrób wgłębienie i wsyp do niego sól, oliwę i mieszając wlej gorącą wodę
Ciasto wyłóż na stolnicę i zagnieć. Rozwałkuj na placek o grubości 2 mm, wytnij z niego krążki o średnicy 10 cm.
Przygotuj farsz.
Mozzarellę zetrzyj, wymieszaj z pokrojoną drobno szynką, ricottą i parmezanem.
Na połowę krążków wyłóż po kulce farszu, przykryj pozostałymi krążkami, sklej brzegi.
Gotuj w dużym garnku z osoloną wodą do momentu wypłynięcia. Ok 5 minut.
Podawaj z sosem pomidorowym*.


* Podaję z grubsza składniki moje sosu.
1 puszka pomidorów krojonych
1 cebula
2 duże ząbki czosnku
1 łyżka sosu Worcester
do smaku: sól, pieprz, suszone oregano, cukier, sproszkowane chilli

Na oliwie podsmażam pokrojoną cebulę i czosnek, gdy zaczynają pachnieć wrzucam pomidory. Dodaję przyprawy w zależności od tego na jaki smak mam ochotę, dodaję więcej cukru, chilli, oregano itd.
Odstawiam z ognia i odrobinę blenduję.

Smacznego!



10 sierpnia 2013

Hi, wpadnij na Apple Pie!


Nie mam problemu z pieczeniem/gotowaniem, nawet gdy temperatura na zewnątrz oscyluje w granicach 40 stopni. Ja po prostu lubię upał i lubię się pocić :) Nie mam też nic przeciwko deszczowemu dniu, który nastał dziś i który umilam sobie ciepłym, klasycznym  Apple Pie i kawą. 
A dziś kawy potrzeba mi w litrach:) 
Przepis zaczerpnęłam z Kulinarnego Atlasu Świata ( Dodatku do Gazety Wyborczej) 
Użyłam jabłek, jakie akurat miałam w domu, więc ciasto jest bardziej płaskie, ponieważ owoce lekko rozpadły się podczas duszenia. Jeśli użyjecie bardziej wytrzymałej odmiany, powinien powstać przepiękny kopczyk pokryty ciastem. 


Apple Pie

 ( Kulinarny Atlas Świata- Gazeta Wyborcza)

Ciasto:
2 szklanki mąki
3 łyżki cukru
15 dag zimnego masła
2-3 łyżki lodowatej wody

1 jajko do posmarowania ciasta
cukier

Nadzienie:
1,2 kg jabłek (np Szara Reneta)
1 łyżka wody
1 łyżka soku z cytryny
1/3 szklanki cukru
1/3 łyżeczki cynamonu
2 łyżki mielonych migdałów


Przygotuj formę do tarty o średnicy 24 cm.

Rozetrzyj palcami mąkę, cukier i kawałki masła. Powoli dodaj wodę. Uformuj kulę, przykryj folią i wstaw ciasto do lodówki na 30 minut.

Piekarnik rozgrzej do 190 stopni.

Jabłka obierz, pokrój na ósemki, włóż do garnka i polej wodą. Duś pod przykryciem około 5 minut, co jakiś czas potrząsając naczyniem. Dodaj cukier, sok z cytryny i cynamon.

Ciasto wyjmij z lodówki i podziel na dwie części (2/3 i 1/3 objętości)
Większą część rozwałkuj i wyłóż dno i boki formy. Posyp migdałami i wyłóż jabłka.
Resztę ciasta rozwałkuj, przykryj nią jabłka, tak by powstał kopczyk. Na czubku ciasta ostrożnie wytnij nożem otwór w kształcie gwiazdki.
Sklej brzegi spodu i wierzchu ciasta. Posmaruj jajkiem i posyp cukrem.
Wstaw do piekarnika i piecz 30 minut.

Smacznego!


4 sierpnia 2013

Pane alle olive / Chleb oliwny z botwiną.


Lato mamy piękne tego roku. Sezon bikini w pełni. Na riwierze polskiej tłum małych i dużych wygodnie rozmoszczonych na leżakach, ręcznikach, kocach uprawia modny w tym sezonie plażing. Pot się leje, piasek sypie, skóra skwierczy.
" Jeszcze 30 minut na plecach, potem brzuch" - odliczają wielbiciele opalania.
- No mamoooo, chodź już do wody!!!- nawołują zniecierpliwione dzieci. ( Swoją drogą, zauważyliście, że dzieci nie odczuwają zimna? Ich ciało sinieje, ząb nie trafia na ząb, a one rozkosznie się chlapią.)
A po kąpieli obowiązkowa kanapka. ( Bo wiadomo: " Po jedzeniu się nie pływa")
Niegdyś w towarzystwie jajka na twardo i pomidora, dziś z reguły samotnie, acz niezmiennie, towarzyszy bywalcom polskich plaż.
W kanapki zaopatrzyliśmy się i my. Dla urozmaicenia upiekłam oliwny chleb z botwiną, który bardzo polecam.


Chleb oliwny z botwiną

" Książka kucharska włoskiej Mamy" 

500 g białej mąki chlebowej, ja użyłam typ 650
1 opakowanie suszonych drożdży 8 g 
1 łyżeczka soli
1 szczypta cukru
300 ml letniej wody
1 pęczek botwiny ( liście)
100 g wydrylowanych czarnych oliwek
2 łyżki oliwy z oliwek

Przesianą mąkę wsyp do miski. Dosyp drożdże, sól, cukier, dolej wodę i ugnieć ciasto.
Powinno być gładkie i sprężyste. Przykryj i odstaw do wyrośnięcia na ok 1 godzinę, aż ciasto podwoi swoją objętość.

Rozgrzej piekarnik do 220 stopni C, wysmaruj formy oliwą.
 Botwinę i oliwki pokrój, dodaj do ciasta i zagnieć.

Ciasto podziel na dwa lub trzy małe bochenki. Uformuj każdą część w zaokrąglony, prostokątny bochenek i przełóż do form. Przykryj ściereczką i odstaw na kolejną godzinę.

Wyrośnięte bochenki posmaruj z wierzchu oliwą i piecz w piekarniku około 20-25 minut. Pozostaw do ostygnięcia na kratce.

smacznego! 



28 lipca 2013

O bezgłowym Mike'u, czyli kurczak na niedzielę.

Ta nieprawdopodobna historia wydarzyła się w stanie Kolorado, w poniedziałek 
10 września 1945 roku. Ten dzień, miał być ostatnim, z życia kurczaka Państwa Olsen. 
Lloyd Olsen wraz ze swoją małżonką chętnie widzieliby go u siebie na kolacji, bynajmniej nie w charakterze gościa. 
Życie ( śmierć?) napisało jednak inny, niebywały scenariusz. 
Otóż Mike po zręcznym ciosie farmera, nie padł martwy i gdy tylko otrząsnął się z szoku, zaczął zachowywać się tak, jakby nic się nie stało. Powrócił do bycia kurczakiem. 
Okazało się, że topór ocalił większość pnia mózgu i jedno ucho, a skrzep zapobiegł wykrwawieniu. Mike mógł nadal słyszeć i kontrolować funkcje życiowe. Państwo Olsen postanowili zatroszczyć się 
o młodego koguta, karmili go drobnym ziarnem oraz poili przez zakraplacz.
 Mike stał się atrakcją, jego zdjęcia trafiały do gazet, a za wejście na pokaz z jego udziałem trzeba było zapłacić 25 centów. Przeżył 18 miesięcy. 
Dokładną biografię żywotnego Mike'a możecie przeczytać tutaj, a tu oficjalna strona Mike'a.
 Losy mojego kurczaka były mniej nadzwyczajne, ale smakuje tak wspaniale, że to ja straciłam dla niego głowę:) 
Fenomenalny pomysł na szybki obiad w leniwą niedzielę, oraz na poniedziałkową kolację upamiętniającą Mike'a:)



Pieczony kurczak

4 ćwiartki kurczaka lub 8 pałek
2 średnie cebule
1/2 główki czosnku
świeży tymianek
sól pieprz do smaku

Marynata:
2 łyżki marmolady z pomarańczy ze skórką
1/2 szklanki oliwy z chilli
3 łyżki syropu klonowego
4 łyżki sosu sojowego 
1 łyżka kminku mielonego
1 łyżka papryki słodkiej
1 łyżka soku z cytryny
opcjonalnie: dodatkowa oliwa zwykła do rozrzedzenia marynaty.


Kurczaka umyj, osusz. Oprósz solą i pieprzem.
Cebulę obierz, pokrój w dużą kostkę. 
Czosnek rozdziel na ząbki.

Wszystkie składniki marynaty wymieszaj w dużej misce. Jeśli marynaty jest za mało, możesz dodać zwykłej oliwy wedle uznania.
Kurczaka włóż do miski i dokładnie wymieszaj, by marynata pokryła mięso. Odstaw.

Piekarnik nagrzej do 200 stopni.
Mięso ułóż na blasze skórą do góry, zalej pozostałą marynatą. Obłóż cebulą i czosnkiem. Posyp świeżymi listkami tymianku.
Wstaw do piekarnika na ok 10- 15 minut, aż skórka zbrązowieje. Następnie przykryj naczynie folią aluminiową  i obniż temperaturę do 180 stopni. Piecz ok 20- 30 minut, w zależności o wielkości kawałków mięsa. Co 10 minut polej mięso powstałym sosem. Na koniec możesz zdjąć folię, zwiększyć temperaturę lub włączyć opcję "grill" i podpiec odrobinę, by skórka była chrupiąca. 

Smacznego! 




5 lipca 2013

Cơm znaczy ryż.

Czas w Sajgonie, spędzaliśmy głównie na spożywaniu niewiarygodnej ilości pożywienia. Jedzenie wypełniało nam czas i wypełniało nasze brzuchy. Doprawdy nie wiem, jakim cudem Wietnamczycy pozostają szczupli, ja nie potrafiłam przejść 100 metrów bez zaopatrzenia się w kolejną porcję kalorii. 
Cóż, pewnie przywykli lub mają większy hart ducha i zachowują umiar w jedzeniu i piciu- ja nie:)
Wielokrotnie powracaliśmy do tych samych smaków, potraw i sprzedawców. 
Uroczą starowinkę sprzedającą Bánh Bao odwiedzaliśmy głównie wieczorem. Mimo, że każde z nas mówiło w innym języku, to zawsze udało nam się wymienić kilka uprzejmości i uściskani, ruszaliśmy dalej, by usiąść nad brzegiem rzeki i skonsumować puszystą, parowaną bułeczkę (w zasadzie pieróg)
 z nadzieniem wieprzowym, cebulą, kiełbasą i jajkiem na twardo.



Nocny apetyt na owoce, zaspokajaliśmy w pobliżu  Bến Thành Market u "śpiącego pana". 
Sprzedawca, którego, by dokonać zakupu trzeba było budzić ZAWSZE, a do tego sprzedawał owoce 
w wersji "dla leniwych"co nam się bardzo podobało.


Wcinaliśmy przepyszne, miękkie puchate naleśniki prosto z przenośnej minikuchni 
i mimo usilnych prób, nie udało nam się spotkać tej kobiety drugi raz. 





Wypijaliśmy hektolitry kawy, aromatycznej, mocnej, dla mnie najlepsza ze słodkim mlekiem skondensowanym, które, jeśli nie wlane do filiżanki można wyjeść łyżeczką. Odwiedzaliśmy też kawiarnie sieciowe, Gloria Jean's Coffees  i Highlands Coffee . Obydwie gorąco polecam.
W Gloria zakochałam się w bananowym latte, które wypijałam niemal jednym haustem, a które przywoływało na myśli ukochaną kaszkę z dzieciństwa, bananową Milupę. 

Zielone bananowe latte!

A tu już mrożona herbata z sorbetem owocowym.













Do moich ulubionych słodkości tamtego regionu należy 
Bánh đa lon posiadające delikatną, lekko galaretowatą strukturę ciasto z mąki ryżowej i tapioki,
 z kokosowym aromatem. 

Nie udało mi się skosztować Bánh Bông Lan Phú Sỉ, czyli Fuji Cake, które posypane kokosem przywodzi  przywodzi na myśl japońską górę Fuji. 

A jeśli po słodkościach najdzie Was ochota na coś konkretnego , spróbujcie Cơm Tám, bardzo popularne, sycące danie z grilowanej wieprzowiny, z ryżem, ze smażonym jajkiem. Pycha! 



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...