Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kuchnia wietnamska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kuchnia wietnamska. Pokaż wszystkie posty

5 lipca 2013

Cơm znaczy ryż.

Czas w Sajgonie, spędzaliśmy głównie na spożywaniu niewiarygodnej ilości pożywienia. Jedzenie wypełniało nam czas i wypełniało nasze brzuchy. Doprawdy nie wiem, jakim cudem Wietnamczycy pozostają szczupli, ja nie potrafiłam przejść 100 metrów bez zaopatrzenia się w kolejną porcję kalorii. 
Cóż, pewnie przywykli lub mają większy hart ducha i zachowują umiar w jedzeniu i piciu- ja nie:)
Wielokrotnie powracaliśmy do tych samych smaków, potraw i sprzedawców. 
Uroczą starowinkę sprzedającą Bánh Bao odwiedzaliśmy głównie wieczorem. Mimo, że każde z nas mówiło w innym języku, to zawsze udało nam się wymienić kilka uprzejmości i uściskani, ruszaliśmy dalej, by usiąść nad brzegiem rzeki i skonsumować puszystą, parowaną bułeczkę (w zasadzie pieróg)
 z nadzieniem wieprzowym, cebulą, kiełbasą i jajkiem na twardo.



Nocny apetyt na owoce, zaspokajaliśmy w pobliżu  Bến Thành Market u "śpiącego pana". 
Sprzedawca, którego, by dokonać zakupu trzeba było budzić ZAWSZE, a do tego sprzedawał owoce 
w wersji "dla leniwych"co nam się bardzo podobało.


Wcinaliśmy przepyszne, miękkie puchate naleśniki prosto z przenośnej minikuchni 
i mimo usilnych prób, nie udało nam się spotkać tej kobiety drugi raz. 





Wypijaliśmy hektolitry kawy, aromatycznej, mocnej, dla mnie najlepsza ze słodkim mlekiem skondensowanym, które, jeśli nie wlane do filiżanki można wyjeść łyżeczką. Odwiedzaliśmy też kawiarnie sieciowe, Gloria Jean's Coffees  i Highlands Coffee . Obydwie gorąco polecam.
W Gloria zakochałam się w bananowym latte, które wypijałam niemal jednym haustem, a które przywoływało na myśli ukochaną kaszkę z dzieciństwa, bananową Milupę. 

Zielone bananowe latte!

A tu już mrożona herbata z sorbetem owocowym.













Do moich ulubionych słodkości tamtego regionu należy 
Bánh đa lon posiadające delikatną, lekko galaretowatą strukturę ciasto z mąki ryżowej i tapioki,
 z kokosowym aromatem. 

Nie udało mi się skosztować Bánh Bông Lan Phú Sỉ, czyli Fuji Cake, które posypane kokosem przywodzi  przywodzi na myśl japońską górę Fuji. 

A jeśli po słodkościach najdzie Was ochota na coś konkretnego , spróbujcie Cơm Tám, bardzo popularne, sycące danie z grilowanej wieprzowiny, z ryżem, ze smażonym jajkiem. Pycha! 



17 czerwca 2013

Depcząc Anthonemu Bourdain po piętach - Ho Chi Minh City

Budzę się w hotelu Continental. Jest gorący poranek w Ho Chi Minh City. Śniadanie postanawiam zjeść na tarasie - stawiam na "kontynentalne"... No dobra, aż tak Panu Anthonemu po piętach nie deptałam:) Zatrzymaliśmy się przy ulicy Bui Vien , bo tam można znaleźć całą masę hoteli i guesthousów, a swoją wędrówkę "po piętach..." postanawiamy rozpocząć od Lunch Lady na ulicy Hoang Sa 23 
w Dystrykcie 1.
Ciekawie o samej właścicielce i miejscu (mapa) przeczytacie na stronie gastronomyblog.como tutaj.
Ruszamy w drogę pieszo. Znaleźliśmy ulicę Hoang Sa, ale nie możemy zlokalizować Lunch Lady. Szukamy...Pytamy... Po pół godzinie poddajemy się. Wracamy. Pytamy w recepcji, niestety nikt nie słyszał ani o Anthonym, ani o Lunch Lady, ale obiecują się dowiedzieć. My też przeprowadzamy mały research i po przestudiowaniu mapy stwierdzamy, że z orientacji należy nam się BANIA:)
Następnego dnia, tuż po śniadaniu ruszamy na lunch:) Po drodze zatrzymujemy się na kawę w jednej
z kawiarni przy Katedrze Notre Dame.
Tym razem trafiamy bez problemu. Nguyen Thi Thanh wita nas z uśmiechem nawet na chwilę nie przerywając nakładania kolejnych porcji.
Siadamy, a na naszym stole szybką lądują Goi Cuon ( springrollsy podawane w temperaturze pokojowej i nie smażone w głębokim tłuszczu.) oraz Chá giò  (wersja smażona) mimo, że ich nie zamawialiśmy. Mogliśmy oczywiście powiedzieć, że dziękujemy ( tak podejrzewam:), ale byliśmy głodni, a danie wyglądało smakowicie, więc machnęliśmy na to ręką i zjedliśmy przekąski ze smakiem. Podobny scenariusz panował przy innych "turystycznych" stolikach.
Mimo, że schowane pod osłoną drzewa stanowisko Lunch Lady to już istna atrakcja turystyczna, według opinii osób, które jadały tam wcześniej, jakość posiłków jest wciąż taka sama.

Kolejnym punktem na naszej kulinarnej liście, "zgapionej" z telewizji jest Bánh Xèo 46 , gdzie serwują Bánh Xèo właśnie, czyli naleśniki z mąki ryżowej, z wieprzowiną, krewetkami, kiełkami...a farsz smaży się z dodatkiem mleka kokosowego.







Przy tym kościele skręcamy w prawo.


Droga tam jest w zasadzie prosta i tak jak poprzednio, postanawiamy pokonać ją pieszo.
Po pierwsze dlatego, że lubimy chodzić, a po drugie, że obawiałam się wsiąść na skuter:)
Ruch uliczny w Ho Chi Minh to istny sajgon:) Miałam wrażenie, że nawet na chodniku nie zawsze byłam bezpieczna. Skutery są wszędzie, jadą zewsząd i ze wszystkim, włączając w to lodówki. Jest to jednak tylko moja opinia, bo znam osoby, które bez problemu poruszały się na skuterku, jednak dla mnie zwykłe przejście przez ulicę, równało się z wyrzutem adrenaliny równym skokowi na bungee:)

Na miejsce docieramy około 14.00, zajęte jest kilka stolików. Menu jest bardziej rozbudowane, my jednak poprzestajemy na tym, po co przyszliśmy - Banh Xeo.  Po chwili na stole pojawiają się napoje, wilgotne serwetki do przetarcia rąk i talerz pełen ziół i , co akurat bardzo mi się tutaj podoba, że do wielu dań podaje się zieleninę.

Zaniepokoił mnie jednak brak sztućców, jedynie pałeczki. Potrafię posługiwać się pałeczkami, a raczej powinnam rzec: " potrafię chwytać pałeczkami" , ale żeby pokroić sobie nimi naleśnika? :) Bez obaw, mimo że, jak zauważyłam u współbiesiadników jest to możliwe, równie popularne jest wspomaganie się rękoma.
Różne są sposoby konsumpcji. Jedni owijają kawałki naleśnika w liście sałaty i ziół, maczają w sosie, po czym zjadają. Inni jedzą sam naleśnik, a jeszcze inni sporządzają rulon z zieleniny i zagryzają na zmianę z ciastem. Jest to jedno z tych dań, do których wracam myślami dość często:)

Bánh Xèo 46A
Quan 46 A Dinh Cong Trang - Distr.1
Otwarcie: 10 - 21:30








23 maja 2013

Bánh mì, you're simply the best!



Bywają w życiu takie dni, kiedy jedyne co może pomóc, a przynajmniej odwrócić na chwilę uwagę, to solidna porcja czekolady,albo dobra buła*. Nie wiem, czy powinnam chwalić się zajadaniem emocji, ale umówmy się, takie jest życie:) Czasem porcja węglowodanów je ratuje.
Fajnie, jeśli potrzeba zjedzenia "buły" najdzie w miejscu, gdzie mamy do niej dostęp,a Sajgon do takich  miejsc należy.

Tam, Banh Mi można dostać na każdym rogu i niekoniecznie musicie być w podłym nastroju żeby się skusić, bo nie jest to zwyczajna kanapka, to uzależniające dzieło szatana:)
Chrupiąca bagietka, kremowy pasztet, mięsne nadzienie, wszystko to złamane smakiem kolendry, marynowanej marchewki, rzodkwi...odrobina majonezu, ostrość chilli...Och! życie jest piękne!

Jedliśmy je codziennie, mimo obietnic, że następnego dnia JUŻ NA PEWNO spróbujemy czegoś innego.

Jak wspomniałam, przekąska jest bardzo popularna, ale jedno jest miejsce, które bije na głowę pozostałe. Do Banh Mi Huynh Hoa przy ulicy Le Thi Rieng trafiliśmy dzięki Eating Saigon i mówię Wam, że warto wystać swoje w kolejce. ( Która jest nieco mniejsza niedługo po otwarciu, czyli około godziny 16:00 )

Koszt : 27 000 VND
26 Le Thi Rieng
Ho Chi Minh

Jeśli zawitacie do miasta Ho Chi Minha gorąco zachęcam do odwiedzenia tego miejsca.( Weźcie od razu kilka kanapek dla mnie:)


P.S. Jest duże prawdopodobieństwo, że spotkacie tam Jackie Chana podającego się za turystę z Singapuru:)

* Buła- poprawiająca nastrój porcja węglowodanów; smaczna kanapka, soczysty burger.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...