28 czerwca 2013

Ogórek+rukola+orzechy.

Podczas wakacji, jednym z moich ulubionych obiadów, po powrocie z plaży, były kotlety
z piersi kurczaka, ziemniaki i ....lodowata, mizeria!
Ogórek to świetne rozwiązanie na letnie upały. Odświeża, usprawnia trawienie, ułatwia usuwanie wody
z organizmu. Sprawdza się PRZED letnim party, w postaci okładów na oczy i W TRAKCIE letniego party,bo  można dodać go do wody, lub czegoś mocniejszego:) a kiszony posłużyć na zagryzkę...
Tak czy inaczej dziękuję, że przeszedł długą drogę z Indii i pojawił się w Europie.

Sałatka z ogórka i orzechów.

ogórek długi
garść kiełków lucerny lub słonecznika
rukola
orzechy włoskie 
ser feta

sos:
3 łyżki oliwy
1 łyżka octu balsamicznego
1 łyżka syropu klonowego
1 łyżeczka soku z cytryny
chilli w proszku
sól 
pieprz 

Ogórek pokrój, ( ja zjadam ze skórką), dodaj do umytej i osuszonej rukoli, dodaj kiełki - wymieszaj.
Polej sosem.  Posyp orzechami i pokruszonym serem.
Gotowe!
Świetnie smakuje z rzeczoną już piersią lub bagietką.
Zapraszam,
Karolina


22 czerwca 2013

Torcik "Baltexpo"

Od wczoraj mamy lato!!!!!  I z tej okazji mała retrospekcja i przepis z lat 80.
W 80' latach właśnie, znaczną część wakacji spędzałyśmy z mamą "na wsi" i chociaż wydaje mi się,            że spędzałyśmy tam całe lato, to przecież mama nie mogła mieć tyle urlopu:)
To były wspaniałe wakacje, pachnące świeżym pomidorem, łąką i truskawkowymi koktajlami z własnoręcznie nastawianym zsiadłym mlekiem. Nie byle jakim, bo prosto od krowy - na własnych oczach dojone:)
Po mleko chodziłyśmy co wieczór do gospodarstwa sołtysa i ogromnie lubiłam te wieczorne spacery.
Pamiętam również, że bardzo lubiłam kiedy przyjeżdżali do nas goście, bo lipiec to w naszej rodzinie miesiąc urodzinowo -imieninowy. A jak goście to i ciasto. Jako, że piekarnika było brak, produkty też były ograniczone, mama robiła proste ciasto, sernik na zimno, który w jej kajecie widnieje pod nazwą    
 "Torcik Baltexpo".  Niestety nie wiem skąd taka nazwa, podejrzewam, że ma to związek z targami Baltexpo, ale jaki - nie wiem:)
Jeśli chcecie, choć po części dołączyć do moich wspomnień, to zapraszam na sernik:

p.s. trochę obawiałam się tego surowego jajka, więc dobrze je wyszorowałam, wyparzyłam skorupkę          i żyję;)


Torcik Baltexpo 

4 paczki herbatników
1 szkl cukru
1 jajko
1 kostka miękkiego masła
1/2 łyżeczki aromatu np. arakowego
kakao
1/2 kg zmielonego twarogu


Jajko dokładnie wyszoruj. Możesz zanurzyć je na 5 sekund we wrzątku.
Twaróg zmiksuj z cukrem,masłem i jajkiem. Dodaj aromat.
Masę podziel na dwie części.
Pierwszą cześć pozostaw "białą", do drugiej dodaj kakao.  Tyle by masa zrobiła się brązowa.
Dno tortownicy 20 cm wyłóż warstwą herbatników. Połóż masę "białą", następnie kakaową. Można rozdzielić warstwy kładąc między nimi kilka herbatników.
Posyp wierzch cynamonem i rozprowadź go równomiernie płaską częścią łyżki.
Wstaw na noc do lodówki i gotowe!
Smacznego!

17 czerwca 2013

Depcząc Anthonemu Bourdain po piętach - Ho Chi Minh City

Budzę się w hotelu Continental. Jest gorący poranek w Ho Chi Minh City. Śniadanie postanawiam zjeść na tarasie - stawiam na "kontynentalne"... No dobra, aż tak Panu Anthonemu po piętach nie deptałam:) Zatrzymaliśmy się przy ulicy Bui Vien , bo tam można znaleźć całą masę hoteli i guesthousów, a swoją wędrówkę "po piętach..." postanawiamy rozpocząć od Lunch Lady na ulicy Hoang Sa 23 
w Dystrykcie 1.
Ciekawie o samej właścicielce i miejscu (mapa) przeczytacie na stronie gastronomyblog.como tutaj.
Ruszamy w drogę pieszo. Znaleźliśmy ulicę Hoang Sa, ale nie możemy zlokalizować Lunch Lady. Szukamy...Pytamy... Po pół godzinie poddajemy się. Wracamy. Pytamy w recepcji, niestety nikt nie słyszał ani o Anthonym, ani o Lunch Lady, ale obiecują się dowiedzieć. My też przeprowadzamy mały research i po przestudiowaniu mapy stwierdzamy, że z orientacji należy nam się BANIA:)
Następnego dnia, tuż po śniadaniu ruszamy na lunch:) Po drodze zatrzymujemy się na kawę w jednej
z kawiarni przy Katedrze Notre Dame.
Tym razem trafiamy bez problemu. Nguyen Thi Thanh wita nas z uśmiechem nawet na chwilę nie przerywając nakładania kolejnych porcji.
Siadamy, a na naszym stole szybką lądują Goi Cuon ( springrollsy podawane w temperaturze pokojowej i nie smażone w głębokim tłuszczu.) oraz Chá giò  (wersja smażona) mimo, że ich nie zamawialiśmy. Mogliśmy oczywiście powiedzieć, że dziękujemy ( tak podejrzewam:), ale byliśmy głodni, a danie wyglądało smakowicie, więc machnęliśmy na to ręką i zjedliśmy przekąski ze smakiem. Podobny scenariusz panował przy innych "turystycznych" stolikach.
Mimo, że schowane pod osłoną drzewa stanowisko Lunch Lady to już istna atrakcja turystyczna, według opinii osób, które jadały tam wcześniej, jakość posiłków jest wciąż taka sama.

Kolejnym punktem na naszej kulinarnej liście, "zgapionej" z telewizji jest Bánh Xèo 46 , gdzie serwują Bánh Xèo właśnie, czyli naleśniki z mąki ryżowej, z wieprzowiną, krewetkami, kiełkami...a farsz smaży się z dodatkiem mleka kokosowego.







Przy tym kościele skręcamy w prawo.


Droga tam jest w zasadzie prosta i tak jak poprzednio, postanawiamy pokonać ją pieszo.
Po pierwsze dlatego, że lubimy chodzić, a po drugie, że obawiałam się wsiąść na skuter:)
Ruch uliczny w Ho Chi Minh to istny sajgon:) Miałam wrażenie, że nawet na chodniku nie zawsze byłam bezpieczna. Skutery są wszędzie, jadą zewsząd i ze wszystkim, włączając w to lodówki. Jest to jednak tylko moja opinia, bo znam osoby, które bez problemu poruszały się na skuterku, jednak dla mnie zwykłe przejście przez ulicę, równało się z wyrzutem adrenaliny równym skokowi na bungee:)

Na miejsce docieramy około 14.00, zajęte jest kilka stolików. Menu jest bardziej rozbudowane, my jednak poprzestajemy na tym, po co przyszliśmy - Banh Xeo.  Po chwili na stole pojawiają się napoje, wilgotne serwetki do przetarcia rąk i talerz pełen ziół i , co akurat bardzo mi się tutaj podoba, że do wielu dań podaje się zieleninę.

Zaniepokoił mnie jednak brak sztućców, jedynie pałeczki. Potrafię posługiwać się pałeczkami, a raczej powinnam rzec: " potrafię chwytać pałeczkami" , ale żeby pokroić sobie nimi naleśnika? :) Bez obaw, mimo że, jak zauważyłam u współbiesiadników jest to możliwe, równie popularne jest wspomaganie się rękoma.
Różne są sposoby konsumpcji. Jedni owijają kawałki naleśnika w liście sałaty i ziół, maczają w sosie, po czym zjadają. Inni jedzą sam naleśnik, a jeszcze inni sporządzają rulon z zieleniny i zagryzają na zmianę z ciastem. Jest to jedno z tych dań, do których wracam myślami dość często:)

Bánh Xèo 46A
Quan 46 A Dinh Cong Trang - Distr.1
Otwarcie: 10 - 21:30








Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...